Kwietniowe podsumowanie

Majówkę spędziłam w łóżku. Nadal zresztą jestem poważnie przeziębiona, co skutecznie uniemożliwia mi wszelkie wieczorne wyjścia. Nie pomaga fakt, że za oknem taka plucha brzydka.


Zbieram siły na drugą połowę maja (będą przecież Targi Książki, Doc Against Gravity! i Noc Muzeów). Tymczasem podsumowałam swój intensywny kwiecień. 

Jednym z wydarzeń, o którym nie pisałam na blogu były targi Niech żyje papier! zorganizowane przez Zwykłe Życie w Muzeum Etnograficznym. Kupiłam tam pięknie wydaną, ilustrowaną książkę o kotach dla mojej małej Em (lat 7). Książka zresztą już przeczytana, wykolorowana i ukochana. Uwielbiam kupować kreatywne i piękne designersko podarunki dla dzieci. Wierzę, że dzięki temu kształcę również ich poczucie estetyki i smaku Dla siebie kupiłam zakładkę do książki (a dokładniej pocztówkę) agakubish design, której piękne rzeczy przyciągnęły moją uwagę na długo! W ramach inspiracji odkryłam też, gdzie kupię swój następny pamiętnik. Zamówię go w Pracowni zeszytów. Piękne personalne papierowe cuda. 


Po targach, z zakupami w łapkach, zrobiłam sobie spacer po Warszawie. Można powiedzieć, że tematyką tego spaceru był street art:




Z kolei ul. Mazowiecka pamięta bardzo dużo ważnych wydarzeń o osób. Nie wiem, czy jest drugie takie miejsce obwieszone tabliczkami:


W kwietniu odwiedziłam też Fotoplastikon i wzięłam udział w warsztatach z gumy dwuchromianowej. Spotkania te poprowadzą Łukasz Gietka i Greg Ostrowski, którzy są założycielami Instytutu Fotograficznych Technik Szlachetnych. Celem działalności Instytutu jest zachowanie, upowszechnianie, nauczanie i badanie dawnych technik fotograficznych. Instytut organizuje warsztaty i plenery oraz prowadzi działalność badawczą i wystawienniczą. Każdego miesiąca przybliżana jest inna technika wywoływania zdjęć. Tym razem była to technika gumy dwuchromianowej. To podobno królowa fotograficznych technik szlachetnych. Na papier nakładaliśmy przygotowaną mieszaninę dwuchromianu potasu, gumy arabskiej i pigmentu barwnego. Następnie suszyliśmy, naświetlaliśmy aż wreszcie wywoływaliśmy w wodzie. Jest to podobno najbardziej twórcza i malarska z fotograficznych technik szlachetnych. Dla mnie pozostaje wciąż nieco enigmatyczna. Ciekawym doświadczeniem było używanie pędzla przy wywoływaniu w ciemni. Takie czary kontrolowania efektów! Poniżej prace z dotychczasowych warsztatów - porównanie efektów technik: 



Przy okazji w Fotoplastikonie obejrzałam też wystawę Getto warszawskie. Prezentowane fotografie są autorstwa Mieczysława Bila Bilażewskiego, który na zlecenie Niemców wykonał serię propagandowych zdjęć dokumentujących warunki życia panujące getcie. Zgodnie z ideologią nazistowską, ukazanie nędzy życia w getcie powodować miało niechęć do Żydów. Zestawienie kontrastów na zdjęciu, na którym elegancko ubrani młodzi ludzie przechodzą obok leżącego na chodniku żebraka, ilustruje rzekomy brak poczucia wspólnoty. Dziś reportaże z getta są wstrząsającym dokumentem wydarzeń i dowodem planowej eksterminacji. Przedstawiają tragiczną historię mieszkańców Warszawy zamkniętych za murami getta. Kolekcja Bilażewskiego wzbogacona jest unikatowymi fotografiami niemieckich żołnierzy, a także fotografiami z raportu Jürgena Stroopa.



Udało mi się też załapać na akcję Wierszy w mieście, chociaż samych wierszy nie udało mi się zauważyć. Załapałam się jednak na wydarzenie Wiersze w mieście - czytanie w Łazienkach. Ogólny projekt polegał na tym, że 27 tysięcy wierszy pojawiło się 1 kwietnia w Warszawie. Stolica podobno zakwitła poezją w przestrzeni miejskiej, kawiarniach, klubach i niezależnych księgarniach. Podobno była mapka. Podobno gdzieś te wiersze były: 17 utworów napisanych przez siedemnastu europejskich poetów. Motywem przewodnim tegorocznej edycji była Europa i jej problemy. Poeci bawili się w aktywistów. Aktywiści w poetów. Wiersze reprezentowały podobno różnorodność tradycji i poglądów oraz stanowiły komentarz do zmian, jakie dokonują się na naszych oczach. O ile sama idea wierszy w mieście bardzo mi się podoba (zawsze zachwycałam się chociażby Miastem Poezji w Lublinie), o tyle wiersze te były dla mnie słabe, a raczej nie sprostały mojemu gustowi. Tylko wiersz francuskojęzyczny, i bynajmniej nie przez mój frankofilizm, był dosadny w przekazie i podobał mi się. 


Kulminacją akcji "Wiersze w mieście" był wieczór z poezją w Teatrze Królewskim w Starej Oranżerii w Łazienkach Królewskich. Podczas spotkania było można wysłuchać wierszy w języku polskim, czytanych przez aktorów, Beatę Jewiarz i Adama Baumana, jak i w językach oryginalnych. Na spotkaniu były też poetki: Katariina Vuorinen z Finlandii, Joanna Mueller z Polski oraz Aušra Kaziliūnaitė z Litwy. Spotkanie poprowadził poeta i dziennikarz, Dariusz Bugalski. 

Spotkanie to dało mi okazję do zobaczenia Teatru Królewskiego, w którym wcześniej nie byłam. Piękne miejsce!

 



Przy okazji warto wspomnieć o innej akcji związanej z literaturą i światowym Dniem Książki. Pod PKiNem pojawiły się takie ładne ławeczki w kształcie książek:

 

 

 




W ostatnim tygodniu kwietnia byłam też na spotkaniu fotograficznym Wszyscy Jesteśmy Fotografami vol. 7 w Bar Studio. Tym razem prelekcję miał Zbigniew Libera, a tematem była sztuka ze sobą. Spotkanie było bardzo obszerne, poświęcone artystom, którzy w swojej twórczości zajmowali się sobą. Wśród omawianych twórców byli zarówno fotografowie, jak i malarze, rzeźbiarze oraz performerzy. Był to istny maraton selfiarzy, samochwał, samolubów i dziwaków! 



To oczywiście nie wszystkie moje aktywności kwietniowe. O części wydarzeń już pisałam:
  • o pierwszym intensywnym weekendzie pisałam TU
Łazienki rozkwitły:


Plaża również zapełniła się młodzieżą:


A ja bawiłam się z Malw na święcie Holi:


  • o pięknym spotkaniu z Hanną Krall pisałam TU

źródło: FB Wydawnictwa Literackiego

  • o rocznicy wybuchu powstania w getcie i spotkaniu z Mają Komorowską pisałam TU




  • o Zachęcie i obecnych wystawach: "Życie. Instrukcja" oraz "Aparat to moja broń" pisałam TU


  • o spotkaniu z Krystyną Jandą pisałam TU


NA KONIEC ZMIANA KLIMATU, CZYLI WEEKEND WE WROCŁAWIU


W międzyczasie byłam też we Wro, za którym się stęskniłam. Wspaniale spędzony czas podczas Europejskiej Nocy Literatury, która w tym roku miała miejsce w mojej ulubionej dzielnicy, w której mieszkałam prawie dwa lata, czyli Nadodrzu:


Załapaliśmy się na:
- Izę Kunę, która czytała "Miasteczko w Islandii" Guðmundur Andri Thorssona w siedzibie "Łokietka 5 - Infopunkt Nadodrze",
- Annę Ilczuk czytającą "Gorące mleko" Deborah Levy w Barze Mewa,
- Wojciecha Mecwaldowskiego, który czytał "Psy nad jeziorem" Miljenko Jergovica na podwórzu Nadodrzańskiego Centrum Wsparcia,
- Krystynę Czubównę czytającą "Postepowanie umorzone" Claudio Magrisa w korytarzu Szkoły Podstawowej Nr 58 im. Wandy Rutkiewicz.

Z kolei inicjatywa Bookowisko przyniosło mi dwie nowe książki po angielsku. Warto było też zobaczyć przepiękną instalację w Przejściu Garncarskim. Dla objaśnienia - na każdym jabłuszku był umieszczony wiersz lub fragment prozy. Coś wspaniałego! 

 


I tym akcentem kończę to przedługie podsumowanie. 
Mam nadzieję, że maj również pozostawi po sobie wiele cudownych wspomnień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"