Spotkanie z Krystyną Jandą w siedzibie Agory

Okazją do spotkania z Krystyną Jandą spotkania z wybitną aktorką była premiera pierwszego tomu jej autobiografii "Dziennik 2000-2002". Rozmowę prowadziła Ewa Wieczorek, redaktor naczelna "Wysokich Obcasów Extra" (!) i (wychodzący z mojej lodówki, widywany wszędzie, lecz nadal z niegasnącą sympatią) Michał Nogaś, dziennikarz działu Kultura "Gazety Wyborczej".


Ludzi było co niemiara. My, mimo że przyszłyśmy za 15, to już załapałyśmy się na boczne, oddalone miejsca, stąd jakość zdjęć tak pikselowata jak to tylko możliwe. Grono miłośników pani reżyser jest, jak widać, olbrzymie. 

To spotkanie było kolejnym na mojej liście "nie wierzyłam, że kiedyś będę znajdowała się w tym samym pomieszczeniu z tą inspirującą osobą". Krystyny Jandy bloga czytałam w liceum, słuchałam jej wszelakich wykonań piosenek Osieckiej i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Dancing!). Mimo, że od jakiegoś czasu już tak wiernie jej nie obserwuję, to nadal mam do niej wielki szacunek, bo była jedną z tych osób, które uwalniały natchnienie do dalszego działania. Cieszę się, że mogłam być na tym spotkaniu. Skonfrontowałam bowiem moje wyobrażenia o niej, dostrzegłam zmiany w sobie i w niej. 


Spotkanie z Krystyną Jandą było okazją do rozmowy o jej życiu, twórczości w teatrze, w filmie i o jej pisarstwie. Janda jest teraz wielką aktywistką zaangażowaną społecznie i politycznie. Szanuję ją za to, ale aż tak nie popieram tych działań. Nie mówię, że robi źle. Nie lubię jednak mieszania sztuki i polityki. To mnie zawsze mierziło. O ile samym faktem spotkania jestem zachwycona, o tyle za dużo w tym wszystkim było aktywistki, za mało artystki, której książkę promowano. 


 "Dziennik 2000-2002" to pierwszy z cyklu sześciu tomów pisarskiego dorobku aktorki, która od 17 lat prowadzi internetowy dziennik. Pisze o sprawach bieżących, swoich premierach, wspomina. Pamiętam, że ok. roku 2010 każdy jej wpis był dla mnie inspirujący. Nie wiem dlaczego, ale utknął mi w pamięci post, w którym pisała o wielkiej sile książki. O tym, jak potrafiła słuchać ebooka w samochodzie, podjechać pod dom, zgasić silnik i siedzieć w samochodzie kolejnych kilka godzin, żeby dokończyć książkę. Takie wpisy lubiłam. Inspirowały mnie samą do szukania piękna w codzienności, do szukania wrażliwości, do bycia Pollyanną. 

Niestety, po tym spotkaniu spodziewałam się usłyszeć coś o takiej stronie jej dzienników. Tymczasem było mnóstwo nawiązań politycznych, aktywistycznych, feministycznych. Pani Krystyna ma tak silny pęd do działania, że nie jestem w stanie wyobrazić jej sobie zatrzymującej się chociażby na chwilę wytchnienia (chociaż podobno takie ma). Nie jestem rozczarowana. Samo spotkanie bardzo mi się podobało. Po prostu dziewczęce wyobrażenia rozminęły się w czasie, bo to już nie jest ta sama aktorka, której wpisy z zapałem czytałam. 


Spotkanie było naprawdę przygotowane tip tip. Urozmaicone różnymi sondami na temat Krystyny Jandy, wypowiedziami jej kolegów, współpracowników. Były również odczytywane fragmenty jej dzienników. Prowadzący bardzo skrupulatnie trzymali się nakreślonego scenariusza. Na koniec aktorka, na wyraźną prośbę prowadzących, wykonała jedną z moich ukochanych piosenek "Na zakręcie" (słowa A. Osiecka). Tak, to właśnie ta piosenka, której słuchałam nieskończoną ilość razy w liceum i później. Poniżej zamieszczam ulubioną wersję z koncertu poświęconego Agnieszce Osieckiej: 


Więcej zdjęć ze spotkania, tych oficjalnych, tutaj. A kto jest ciekawy, o czym było spotkanie, może je sobie pooglądać. Prowadzony był bowiem zapis tego spotkania. I jest ono dostępne tu.


Dopisek: fajnie jest wiedzieć, gdzie znajduje się główna siedziba Agory. Dla takiego dziennikarsko-PRowego smarkacza jak ja to kolejny krok w stronę ogarniania warszawskich progów tego światka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Kwietniowe podsumowanie

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"