74. rocznica powstania w getcie warszawskim

To był ciężki dzień. Nużyło mnie, głowa pękała, spać się chciało, wszystko bolało. Obiecałam sobie jednak, że dziś zatrzymam się na chwilę. Tymczasowa warszawianka zatrzymała się i wspomniała tych, o których niewielu z nas na co dzień pamięta. Dziś 74. rocznica powstania w getcie warszawskim. 


Piszę ten post zmęczona i smutna. Właściwie nie chce mi się już nic mówić, nie chce mi się dzielić refleksjami. Dopiero wchłaniam opadły na mnie smutek.

Od rana uczestniczyłam w Akcji Żonkile organizowanej przez POLIN. To już piąty raz, ale ja - z wiadomych przyczyn - uczestniczyłam w niej po raz pierwszy. Jak co roku, 19 kwietnia kilkuset wolontariuszy rozdawało warszawiakom żółte żonkile – symbol pamięci o powstaniu. Dlaczego żonkile? Pisałam o tym poprzednio, przy okazji wpisu o spotkaniu z Hanną Krall. Ja też odebrałam swój żonkil, który z dumą nosiłam przez cały dzień. 


 


Krótki rys przypominający: Getto powstało w 1940 r., kiedy to Niemcy ogrodzili murem część centrum Warszawy i stłoczyli tam prawie pół miliona Żydów. Uwięzieni w getcie umierali wskutek głodu, chorób, niewolniczej pracy czy ulicznych egzekucji. W lecie '42 r. Niemcy wywieźli z getta do Treblinki prawie 300 tysięcy Żydów. Pochód do wagonów nie miał końca.

fragment ocalałego muru oddzielającego getto


19 kwietnia 1943 r. dwa tysiące Niemców wkroczyło do getta, by je ostatecznie zlikwidować. Przeciwstawić się im mogło wówczas już jedynie kilkuset młodych ludzi z ŻOBu i Żydowskiego Związku Wojskowego. Wycieńczonych i słabo uzbrojonych. Przez cztery tygodnie Niemcy równali getto z ziemią, paląc dom po domu. Schwytanych bojowców i mieszkańców zabijali lub wywozili do obozów.

pomnik przy POLIN, dziś pełen kwiatów

Tymczasem po drugiej stronie muru grały wielkanocne karuzele, o których pisał między innymi Czesław Miłosz (wiersz; artykuł; artykuł). Gdy getto płonęło, na pl. Krasińskich kręciła się nie tylko karuzela, kołysały huśtawki, słychać było okrzyki rozbawionych mieszkańców. Tragikomedia bez śmiechu. Farsa życia. Dziś możemy sobie zadawać pytanie, jak to było możliwe.

8 maja kilkudziesięciu powstańców zostało otoczonych. Popełnili samobójstwo. Nielicznym Żydom udało się wydostać kanałami z płonącego getta. 16 maja Niemcy na znak zwycięstwa wysadzili Wielką Synagogę przy ul. Tłomackie. Getto warszawskie przestało istnieć.

W tamtym roku powstał film o powstaniu. Jeszcze nie miałam okazji go obejrzeć, ale wkrótce nadrobię te zaległości. 


Dzisiejszego dnia uczestniczyłam też w zorganizowanym przez POLIN pokazie "Nadludzkiej medycyny" i spotkaniu z Mają Komorowską. Monodram ten, z 1988 roku w reżyserii Waldemara Dzikiego, to podobno jeden z najgłośniejszych spektakli Teatru Telewizji Polskiej poświęconych Zagładzie. Jest to adaptacja fragmentów pamiętnika Adiny Blady-Szwajger, która cały okres getta obserwowała i przeżyła je jako lekarka pediatra z perspektywy szpitali dziecięcych. W warunkach ciągłego niedoboru leków i podstawowych środków do życia starała się nieść pomoc chorym dzieciom. Leczyła je, kiedy to było możliwe lub asystowała im w umieraniu. 


Sztuka jest bardzo mocna w przekazie, zresztą tekst ten wywołał u mnie rozstrój wewnętrzny, wielki smutek i falę łez. Sama pani Maja zacytowała wypowiedź lekarki: „Wierzę, naprawdę wierzę, że lekarzem jest się po to, żeby zawsze i wszędzie ratować życie. Przez te 40 lat nie odstąpiłam od tego nigdy. Ale gdzieś pod spodem zawsze myślałam, że nie mam prawa do wykonywania zawodu. Bo przecież nie zaczyna się pracy lekarza od prowadzenia ludzi zamiast do życia – do śmierci. I z tym zostałam. I nic nie pomaga, że wiem, że to wszystko było właśnie po to, żeby ratować ludzkie życie, że to wszystko było konieczne, ale po drodze było coś nie tak, jak trzeba. Może za ciężkie na resztę życia?”. 

Na sali, po spektaklu, panowała cisza. Ja tylko połykałam kolejne łzy ze ściśniętym gardłem.



Zainteresowanych odsyłam do książki pani Adiny: "I nic więcej nie pamiętam". 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Kwietniowe podsumowanie

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"