Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Fotoplastikon

Obraz
Pewnego styczniowego dnia Doma pomogła mi spełnić moje marzenie - znalazłam się w warszawskim Fotoplastikonie. To niezwykłe urządzenie przyzywało mnie od jakiegoś czasu, ale jakoś tak nie było okazji. Tym razem trwała wystawa "Warszawa sprzed 100 lat", więc idealna dla mnie.  Znalazłyśmy miejsca, chociaż w środku było wiele osób. Nawet mówiące po francusku! Ojej (miód na me uszy i serce)!  Wskazówki: Trzeba wejść w bramę, iść prosto przez dziedziniec i drzwi na prawo. Są to w zasadzie chyba dwa pokoje i przedsinek z kasą. Jeden służy do warsztatów i spotkań, drugi jest zajęty w większości przez urządzenie fotoplastikonu.  Zdjęcia pozwalają przenieść się w czasie. Mamy wrażenie trójwymiaru, widzimy całkiem inny świat. Trochę jak przez dziurkę od klucza. W niektórych przypadkach aż trudno uwierzyć, że to tylko fotografia, a nie kamera na żywo.  Spędziłyśmy tam jakieś pół godziny.

podsumowanie stycznia

Obraz
Rok 2017 zaczął się całkiem intensywnie, co daje mi energię do dalszego działania! Styczniowe osiągnięcia: filmy: 10, w tym: "Niewinni Czarodzieje", "Moja Miłość" i "La La Land", MyFrenchFilmFestiwal - oglądam, chociaż nic nie przyciągnęło uwagi, książki: 10, chociaż mogłoby być nieco ambitniej; fascynacja zjawiskiem Hygge cudowny wernisaż "Reporterki - Wernisaż Magdaleny Wdowicz-Wierzbowskiej" stworzenie  playlisty  z ćwiczeniami do jogi i ich stosowanie, dieta z kurkumą: dwa tygodnie za mną, jeszcze około miesiąca, napisanych listów: 1, wizyta w galerii i spędzenie połowy dnia w czytelni Instytutu Fotografii Fort, odwiedziny Fotoplastikonu i zapisanie się na warsztaty w lutym, odwiedziny w Mediatece Instytutu Francuskiego i mokotowskiej bibliotece - nowy zapas do czytania, zorganizowanie Wieczorku Francuskiego - wersja pilotażowa okazała się urocza, kolejne wydarzenie w marcu! fotospacer w śnieżycę po Łazienkach Królew

La La Land

Obraz
Czwartek. 20:30. Złote Tarasy. Multikino.  Po ciężkim egzaminie Malw zabrała mnie na relaksujący wieczór. Na La La Land !  Chodził za nami ten film, wszyscy chwalili, ja chciałam od początku go obejrzeć, tylko jakoś czasu nie było. Więc ukradłyśmy trochę.  Byłam, zobaczyłam, zakochałam się. No bo jakżeż nie można? Te odniesienia do ery stepowania w filmach, Zabawnej Buzi i wielu innych filmów - ach! Poza tym muzyka przenika ciało i mózg. Przeżera. Zostaje na długo. Poniżej moje i Malwy ulubieńce: City of Stars  i Audition .  Uwielbiam, gdy Gosling śpiewa "Think I want it to stay". Serce złamane. Pełnia uczuć. Czara przelana </3 Mam ochotę wtedy rzucić wszystko i lecieć szukać młodego jazzmana. Zresztą, nie tylko ja tak myślę:  Co ciekawe, Ryana widziałam w wielu rolach, ale nigdy za nim nie "szalałam". Teraz jestem skłonna zmienić zdanie. Tylko dlatego, że gra jazzmana. JAZZMANA! Nawet jeśli ten jazzman jest trochę wymemłany i partoli

Ja trendsetterem? 4 objawy...

Obraz
1. Analogowe aparaty, fotografia analogowa To już 7 rok. Nadal mam prowizoryczną ciemnię, zdarza mi się robić zdjęcia puszką po piwie, wywoływać zagubione klisze i gubić nowe, czasem dłubię sobie cyrklem w kliszy i szukam swojego fotograficznego miejsca w Wawie. I nadal noszę żałobę po stracie Lubitela (format 6x6), który był moim najwierniejszym towarzyszem, zrobiliśmy razem masę najfantastyczniejszych zdjęć. Lecz niestety nie wytrzymał zderzenia z taflą lodu podczas zimowej sesji zdjęciowej trzy lata temu. RIP mój śliczny.  2. Winyle Wpadłam w tę fazę w liceum, a pogłębiło mi się na studiach. Doszło do tego, że kupiłam w jednym miesiącu 120 płyt winylowych, a potem musiałam mieć przymusowy odwyk i bana na kupowanie płyt. Nic jednak nie jest przyjemniejszego niż offiline'owe szuranie i mruczenie Freda Astaire'a lub Nat King Cole'a.  3. Lakowanie listów Ostatnio Insider podawał jakoby ludzie rzucili się na lakowanie listów. Czy to trend czy też zwy

Łazienki, Pałac na wodzie - zimowy spacer

Obraz
początkowo miała być to wyprawa tylko do Fortu Mokotów, gdzie mieści się Instytut Fotografii Fort (zrobię o tym niezwykłym miejscu osobny wpis). jednakże w trakcie mojego zwiedzania wystawy nasypało tyle śniegu, że postanowiłam wykorzystać sprzyjającą aurę i poleciałam do Łazienek. dobra, to nie była taka prosta sprawa. ten gęsty śnieg oblepił mnie całą, więc przed Łazienkami musiałam przebrać się, wysuszyć włosy, a potem pruć przez świeżo utworzone zaspy - takie tam małe przeszkody. ostatecznie myślę, że warto było. nawet jeśli od tego wszystkiego rozchoruję się...  na miejscu najpierw waliło śniegiem, a później wytworzyła się mgła. tyle atrakcji! to  nie ziarno, to śnieg!