powoli tworzę plan - Happy New Year

jeszcze wczoraj miałam kryzys dojrzałości pięknie zilustrowany galerią komiksów na Bored Panda. kryzys bycia dorosłym pełen zwątpienia, dołków i gór lodowych. moje nastawienie do przyszłości wyglądało mniej więcej tak:


nie wymagałam od siebie jednak zbyt wiele leżąc pod kołdrą i czytając kolejne książki. wiedziałam, że w rodzinnym gniazdku, w moim magicznym, panieńskim pokoju pełnym gadżetów fotograficznych, z biblioteczką wypełnioną książkami, nic nie może mi się stać i mogę bez skrępowania wrócić się na kilka godzi o kilka lat wstecz. 



ale żyć trzeba, urlop się skończył.
dziś pierwszy dzień. ten odpoczynek w domu, posegregowanie zdjęć i umieszczenie ich w albumie, przeczytanie pamiętnika... to wszystko sprawiło, że odpuściłam sobie. ostatnie dwa lata, tęsknotę za Francją, za studiami, za miłością. chcę mieć kontrolę nad swoim życiem, a przynajmniej tymi sprawami, które sama swoim nieogarnięciem zaniedbuję. ach, jak pięknie to brzmi, ach jak piękne są świeże starty, postanowienia noworoczne i w ogóle.



1. francuski - szkoła językowa to etap, który chcę mieć jak najszybciej za sobą. potrzebuję samokontroli i nauki na moich zasadach. dlatego szukam coacha, który będzie czuwał nad moim francuskim rozwojem, rozwiewał moje wątpliwości i poprawiał moje błędy raz w tygodniu. tym samym narzucam sobie: 
  • opanowanie nowego działu słownictwa co dwa tygodnie
  • przeczytanie krótkiej lektury co dwa tygodnie (wymiennie ze słownictwem)
  • cotygodniowy krótki esej do wglądu (najszybciej uczę się pisząc i czytając)
  • cotygodniowy zestaw ćwiczeń gramatycznych - głównie czasy i tryby aż do znudzenia, aż opanuję zaległości.
Szczerze, ten pomysł chodzi za mną od jakiegoś czasu, a ten semestr w szkole językowej absolutnie nie wypalił. Nie czuję się ani odrobinę mądrzejsza... 

2. poranne ćwiczenia - nie chcę tracić czasu po pracy na siłownie i zorganizowane zajęcia jogi, przecież tyle dzieje się ciekawych wydarzeń! i tak nie mam czasu na wszystko chodzić, gdzieś tu więc jeszcze kraść ten cenny czas? jednocześnie wiem, że potrzebuję ruchu. nadchodzi więc taki moment, że rozważam dobrowolne wstawanie o 6:00 i poranne ćwiczenia. miałam zapisywać się na jogę, 3 razy w tygodniu na 7:30... ale jest tak zimno, że nie chcę się narażać na choroby, wolę poćwiczyć na swojej macie, około 20 minut z rana - dla rozgrzewki. póki co próbuję różne wideo z kanału Boho Beautiful (takie i takie też) jeśli to wypali, jeśli naprawdę uda mi się wytrwać w tych ćwiczeniach - na wiosnę pomyślę o czymś bardziej zaawansowanym.



Kolejną rzeczą jaka mnie czeka to próba usystematyzowania wydarzeń kulturalnych, nad czym wciąż pracuję, jak również rozwoju fotograficznego - brakuje mi tego niezmiernie, lecz wciąż rozglądam się za możliwościami. Małymi kroczkami do celu. Póki co pozostaje mi sobie życzyć:




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Kwietniowe podsumowanie

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"