Posty

Wyświetlanie postów z 2016

"Nóż w wodzie" w NInA

Obraz
Narodowy Instytut Audiowizualny. Byłam tam już przy okazji warsztatów ESK "Nowa Komunikacja Kultury". Zanim przekroczyłam progi tej instytucji, zakochałam się w ninatece . Po przeprowadzce do Warszawy tym bardziej cieszyłam się, że zamieszkałam około 20 minut drogi piechotą/metrem/piechotą od NInA.  Nie mam aktualnie zajęć językowych ze względu na przerwę świąteczną, znalazł się więc czas na uczestniczenie w kulturalnym życiu Warszawy. Spontanicznie wczoraj z Malw i M. wybraliśmy się na projekcję filmową w ramach cyklu Martin Scorsese Presents . Jak z przykrością zanotowałam, była to 24ta, ostatnia, projekcja z tego cyklu. Nóż w wodzie okazał się być smakowitym kąskiem dla oka i ucha. Te obrazy, ta muzyka (któż nie kocha Komedy?!), te dialogi! Wspaniałe. Zresztą, poniższe randomowe kadry mówią same za siebie:  Czyż nie są cudowne?  Sama projekcja poprzedzona była rozmową z Zygmuntem Malanowiczem, który w filmie wcielił się w rolę młodego aut

jak nie kupować prezentu

Obraz
Sobota Tydzień przed świętami to jeszcze w miarę rozsądny czas na kupowanie prezentów, prawda? Nieprawda. Jeśli nie ma się pomysłu na prezent dla połowy rodziny i przyjaciół to przecież od tego mamy możliwość wyboru, żeby się na coś finalnie zdecydować i nie błądzić między półkami szukając wymyślonych podarków, których akurat w wybranym sklepie nie ma? Mam rację? Nie mam racji. Tłumy w galeriach handlowych (Reducie i Złotych Tarasach) przeraziły mnie tak, że wytrzymałam tam godzinę, wydałam więcej pieniędzy niż chciałam i nie wróciłam tylko z połową prezentów. Obawiam się, że w środę, kiedy pójdę na dogrywkę, będę mogła wysłać taką kartkę do rodziców:

Francuskie spotkania w Warszawie

Obraz
Pozwolę sobie na sentymenty, które ostatnio mi doskwierają. Gdy w tamtym roku byłam na wymianie w Nantes, pewnego razu Fleureine zaciągnęła mnie na spotkanie  Café franco-slave . To spotkanie w barze (przed wejściem widnieje plastikowa głowa konia, który zamiast rogu jednorożca ma rożek lodowy), gdzie przychodzą Francuzi i Ludzie Wschodu, czyli szeroko pojęci Słowianie. Głównym językiem jest francuski, ale największym dla mnie szokiem było słuchanie Francuzów mówiących w języku polskim. Wzruszające, że ktoś może chcieć sam z siebie uczyć się tak trudnego języka! Na tych spotkaniach poznałam większość moich francuskich przyjaciół, których do tej pory bardzo mi brakuje... Dobra, koniec sentymentów, wróćmy do rzeczywistości. Odkąd wróciłam do Polski bardzo chciałam pójść na takie spotkania we Wrocławiu, ale zanim odważyłam się tam pójść, wylądowałam w Warszawie. Mija rok odkąd ostatnio byłam na takim spotkaniu i... w końcu odważyłam się pójść na warszawską wersję mojego ukochane

#dziejesię

Warszawa: Watch Docs Biennale Nieużytków wernisaż Piotra Zbierskiego wieczór specjalnie dla dorosłych w CNK Filmoterapia z sensem w Kinotece PKiN Popiół i Diament w NiNA Nie znajdziesz tego na torrentach Wrocław: Jazztopad i specjalny wieczór w ramach  Taniec w NFM , Niebo, czyli Ceremonię Zamknięcia Wrocław - Europejska Stolica Kultury 2016 ,  Największe Silent Disco w Europie Komunikacja w internetach: influencerzy Ktoś tu jest też zajarany blogerami, vlogerami, ludźmi wpływu?  Właście znalazłam ciekawą grupę na FB .

Dni, w których byłam sushi, tortillą i bochenkiem chleba

Obraz
Są takie dni, kiedy masz plany. Chcesz pozwiedzać, odciąć się od komputera, odetchnąć pełną parą, zatańczyć z zespołem Mazowsze, pomóc wiewiórkom zbierać zapasy na zimę, pobawić się w etatowego Spidermana, zostać buddyjskim mnichem, zniszczyć Jedyny Pierścień w Mordorze, a ostatecznie i tak zostajesz zawiniętym w koc bochenkiem: Miałam piękne plany: nocne zwiedzanie Warszawy rozświetlonej pięknymi instalacjami, cieszenie się slow weekendem, przedwojenne kino w Iluzjonie, spacer śladami Agnieszki Osieckiej, Watch Docsy, włóczenie się po Łazienkach i Powązkach... Tak mniej więcej wyglądały ambitne plany minionego weekendu. Rzeczywistość okazała się bardziej skoncentrowana na grawitacji i spaniu.  Żeby pogrążyć się ostatecznie, dodam, że obejrzałyśmy wszystkie odcinki Azja Express, tym samym ustalając kolejną granicę odmóżdżania się. Ameby z nas trzy, dlatego za karę musiałyśmy stanąć na rękach i wyśpiewać wspak Marsyliankę. Buła z masłem.  PS: Jeśli chcecie iść do Caf

Storytelling, czyli o tym, jak zawsze lubiłam poznawać i układać historie

Obraz
W gimnazjum napisałam 40-stronicową książkę: wstrząsający romans historyczny inspirowany dziełem "Hrabia Monte Christo". Rzecz jasna nigdy, to wiekopomne dzieło trwalsze niż ze spiżu, nie wyszło poza obręb mojej szuflady. No, może pokatowałam tym swoich rodziców, kilku znajomych, ciocię Józię z Ameryki, papugę siostry kuzyna mojej przyjaciółki i niemowlę sąsiada, ale nic ponad to.  Od tamtej pory nie stworzyłam tak monumentalnych dzieł, ale bawiłam się w nowelki, pełne misji reportaże, filmiki krótkometrażowe, idealistyczne projekty komunikacyjne. Tworzyć lubię. Wymyślać lubię. Opowiadać też lubię. W końcu artystka ze mnie, c'nie ? Nie mogło więc zabraknąć mnie na tak pasjonującym spotkaniu jak dzisiejszy PR bez krawatów o storytellingu , na którym wystąpili Paweł Tkaczyk i Piotr Bucki.  Czego ciekawego dowiedziałam się z tego spotkania? 1. Żeby stworzyć dobrą opowieść musimy mieć bohatera, który z kolei musi mieć cel. 2. Musimy umieć odpowiedzieć na p

Niewinne Czarodziejki: Jak szurgotałam wraz z Karo w pewien piątkowy wieczór

Obraz
źródło grafiki oraz link do wydarzenia: FB Co roku w Warszawie odbywa się Festiwal Warszawski Niewinni Czarodzieje . Kusząca nazwa w tym roku oczywiście musiała przyciągnąć mnie, świeżaka Warszawskiego, słoika PR-owego, fana kultury i klimatów vintage. Co prawda, nie miałam czasu zagłębić się wystarczająco w magię wszystkich wydarzeń, zdecydowałam się jednak na udział w przecudownym finale o wdzięcznym tytule: Jazz i cichutki szurgot fanatycznego tańca . Co kryło się za tym tajemniczym tytułem? Jazzowy koncert piosenek Nataszy Zylskiej (któż nie kojarzy chociażby uroczej piosenki  Czeko-czeko-czekolada ?) w wykonaniu Moniki Borzym i późniejsze silent disco... Uwielbiam jazz, uwielbiam silent disco. Cud, miód, orzeszki... ale po kolei. Impreza odbyła się w Domu Braci Jabłkowskich, przy ul. Brackiej 25. Na początku warto wspomnieć o tym miejscu, gdyż ja osobiście dowiedziałam się o nim wtedy, gdy przekroczyłam jego progi. Budynek z 1914 roku swoje największe dni popul

Sofar Sounds Warsaw

Obraz
Zacznę pokrętnie. Kiedyś we Wro załapałam się na inicjatywę Soundmate: Homegig 2 #Leski, czyli kameralny, publiczny koncert w prywatnym mieszkaniu. Było nas tam pewnie ze trzydzieści osób. Mała przestrzeń i kameralna atmosfera sprzyjały spokojnemu chill-outowi. W dodatku T., w którego mieszkaniu rozgrywał się koncert, zrobił wszystkim pyszne wegańskie babeczki! Koncert był naprawdę profesjonalny i wracałam do siebie z wielkim bananem na ustach i postanowieniem poszukania innych takich wydarzeń. Niedługo później B. opowiedział mi o Sofar Sounds.  SOFARSOFARSOFARSOFAR!  Co to? TO: Tak, zbliżam się do puenty: ciekawym zbiegiem okoliczności dostałam się na Sofar Sounds w Warszawie! Dwie godziny, trzy zespoły, jedna lampka wina (J. - jeszcze raz dziękuję!), śpiewane na głos "Gumisie" - może być idealniej ? Podoba mi się brak przestrzeni pomiędzy występującymi a słuchaczami, wszyscy swobodnie rozmawiają ze sobą. To jak super domówkowy koncert, w ramach którego spo

Łazienki Królewskie

Obraz
Poznawanie Warszawy rozpoczęłam od Łazienek. Moja styczność z Warszawą dotychczas polegała na spotkaniach w sprawie pracy, pociągowych przejazdach i jednym spontanicznym weekendzie zimowym. Korzystając z ostatnich pięknych dni, udałam się do Łazienek. Od wyjazdu do Nantes oceniam miasta po ich parkach. Łazienki mają moją piątkę z plusem. Piękna dzika kraina romantyzmu oraz sam Pałac na Wodzie są moimi ulubionymi miejscami. Idealne do wypoczynku. Wciąż przede mną zwiedzanie samych budynków, na co nie starczyło już czasu. Next time. W przyszłości bardzo chciałabym załapać się na spektakl odgrywany w Teatrze na Wyspie - na pewno są to niesamowite wrażenia.  Poza tym, wiewiórki! Moje ukochane!