Francuskie spotkania w Warszawie

Pozwolę sobie na sentymenty, które ostatnio mi doskwierają. Gdy w tamtym roku byłam na wymianie w Nantes, pewnego razu Fleureine zaciągnęła mnie na spotkanie Café franco-slave. To spotkanie w barze (przed wejściem widnieje plastikowa głowa konia, który zamiast rogu jednorożca ma rożek lodowy), gdzie przychodzą Francuzi i Ludzie Wschodu, czyli szeroko pojęci Słowianie. Głównym językiem jest francuski, ale największym dla mnie szokiem było słuchanie Francuzów mówiących w języku polskim. Wzruszające, że ktoś może chcieć sam z siebie uczyć się tak trudnego języka! Na tych spotkaniach poznałam większość moich francuskich przyjaciół, których do tej pory bardzo mi brakuje...


Dobra, koniec sentymentów, wróćmy do rzeczywistości.
Odkąd wróciłam do Polski bardzo chciałam pójść na takie spotkania we Wrocławiu, ale zanim odważyłam się tam pójść, wylądowałam w Warszawie. Mija rok odkąd ostatnio byłam na takim spotkaniu i... w końcu odważyłam się pójść na warszawską wersję mojego ukochanego Café franco-slave. Razem z poznanym w Nantes M. wybraliśmy się w zeszły wtorek na spotkania Parlons français. Wydarzenia organizowane są w tej grupie. To cotygodniowe spotkanie miało akurat numer 84 i odbywało się w Resorcie. 

Godz. 19:00. Wiecie, praca, potem lekcje francuskiego i daaaawaaaj na rozmowy. Byłam padnięta i nieco zestresowana moimi wysokimi oczekiwaniami. Na stacji metra spotkałam M. Weszliśmy, zobaczyliśmy flagę francuską... i zwątpiliśmy. Tłumów nie było. Na palcach jednej ręki policzyć. Uzgodniliśmy, że jak będzie nieznośnie to wymkniemy się cichaczem. Wytrzymaliśmy niecałe dwie godziny, dopóki najbardziej przyjaźni rozmówcy nie zmyli się do domów. Niby było w porządku, ale nie poczułam tej pięknej i przyjaznej atmosfery. Niestety, nie uświadczyłam też tam prawdziwego Francuza. Czekałam na ten prawdziwy francuski akcent... i nic! Byłam też zmęczona słuchaniem narzekania na branżę PR, a w zasadzie na styl ludzi PRu. Pomimo słusznej idei, spotkania te wydały mi się sztuką dla sztuki. Nie było w nich tej iskry, której szukałam. Być może tam kiedyś wrócę, żeby spróbować ponownej konfrontacji... à la prochaine fois! 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Kwietniowe podsumowanie

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"