Całodzienne zwiedzanie Muzeum Narodowego cz. 1 - Podróż do Edo

Veni vidi vici! Nigdy wcześniej nie byłam w Muzeum Narodowym w Warszawie. Na wycieczkach szkolnych zwiedzaliśmy raczej muzea krakowskie. Do Warszawy nigdy mnie nie zabrano. Tym bardziej z werwą zabrałam się do zwiedzania warszawskich muzeów, gdy tylko miałam okazję. Na razie nie było ich zbyt wiele, ale mam nadzieję wkrótce to zmienić. Tymczasem do listy zwiedzonych muzeów (na której znajduje się Muzeum Chopina i Muzeum Powstania Warszawskiego) dołączam Muzeum Narodowe. Wkrótce chcę też odwiedzić Muzeum Literatury, Muzeum Neonów, POLIN i Muzeum domków dla lalek. 

Muzeum Narodowe jest tak ogromne, że swoje wrażenia opiszę w kilku wpisach. Spędziłam tam pół dnia (ok. 6 godzin) i wyszłam z głową pełną natchnień. 

Rozpocznę od wizyty na czasowej wystawie "Podróż do Edo", składającej się z kilku cyklów pięknych drzeworytów. Totalnie polecam. W środkowej części wystawy dowiadujemy się jak wiele pracy potrzeba włożyć w powstanie ostatecznego wyglądu drzeworytu. To kilkadziesiąt godzin pracy, kilkanaście warstw i kolorów. Efekty są zdumiewające. Ta precyzja! 

Na wystawie nie zabrakło najsłynniejszych drzeworytów, jak chociażby "Wielkiej fali w Kanagawie", autorstwa Hokusai Katsushika:




Przy okazji można wiele dowiedzieć się o samym życiu codziennym Japończyków w dawnych czasach, ich zwyczajach czy nietypowych strojach (które w naszej kulturze byłyby uznane za wulgarne). Obrazy wypełnione są życiem i ukrytymi anegdotkami. 


Tradycyjny strój przeciwdeszczowy:


Moją szczególną uwagę zwróciły drzeworyty ukazujące sztuczne ognie, jak również ten obraz matki karmiącej dziecko pod moskitierą (ciekawe ujęcie tematu, prawda?):


Wystrój wystawy jest nawiązaniem do japońskich domów. Dzięki drzeworytom podróżujemy różnymi szlakami handlowymi, zatrzymujemy się na popularnych postojach, brodzimy w wodzie czy śniegu. Zwiedzamy też piękne Edo i Kioto, a także podziwiamy przeróżne widoki na górę Fuji. Zapoznajemy się z przedmiotami użytku codziennego podróżników, jak również artystów-drzeworytników.  


Ta wystawa wciąga, ale jednocześnie przytłacza. Należy ją zwiedzać w spokoju, w rytm japońskich melodii ulatniających się z głośników. Polecam godziny poranne na zwiedzanie. W późniejszych porach robi się tam naprawdę tłoczno!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warsztaty z cyjanotypii w Fotoplastikonie Warszawskim

Kwietniowe podsumowanie

Zielono mi! Czyli weekend pod hasłami "Osiecka" i "natura"