Post ten tworzę ledwie patrząc na oczy, szczęśliwa i odprężona. Pełna energii na czekający mnie tydzień. Ten weekend był prawdziwą eksplozją świeżego powietrza i zieleni. Mało było zegarka, Internetu. Dużo było aparatu, hulajnogi, szwędania się. Kolejny krok do tego, żeby opanować własnymi zmysłami Warszawę. Ledwo widzę na oczy, więc dużo obrazków, mało słów. SOBOTA 1. Pole Mokotowskie Mieszkając 10 min. od tego miejsca, nie sposób pominąć je w weekendowym planie działania. Piękna pogoda umożliwiła mi jazdę na hulajnodze, a Malw jeździła na desce. Śmieszne to nasze Pole. Trochę park, trochę las, trochę wybieg dla psów, a trochę miejscówa dla snobów, studentów i hipsterów. Trochę to plac zabaw dla dzieci, a trochę tor przeszkód dla rowerzystów i rolkarzy. Ważne, że widać stąd wyraźnie PKiN, więc nikt nie ma wątpliwości, że to nadal Warszawa. 2. Biblioteka Francuska Zawitałam też na chwilę do Biblioteki Francuskiej, gdzie wymieniłam wypożyczone zbiory na nowe per...